niedziela, 8 lipca 2012

starter.

Z blogiem ponoć jak z książką. Najważniejsze pierwsze zdanie. Albo pierwszy snap. Pierwsze wrażenie, tylko to się liczy. Chyba powinnam pewnie napisać coś,  po czym czytelnikom opadłyby szczęki, ale mistrzynią wielkich początków nigdy nie byłam i pewnie nie będzie mi dane.

To może trzeba wrócić do momentu, od którego wszystko się zaczęło.
A zaczęło się od niezdrowej fascynacji zdjęciami Adamant, na które chorowałyśmy z Aivie, jeszcze w czasach kiedy Adamant była w San Francisco i Nowym Jorku. Aivie, notabene, sama wyjechała do Stanów i z prywatnej korespondencji wiem, że też odwala tam kawał dobrej roboty z aparatem.
Zaczęło się od obsesyjnego wręcz sprawdzania czy Gosia (której bloga absolutnie uwielbiam i ubóstwiam, a czytanie o jej przygodach z Lee przy porannej herbie niechcący weszło mi w nałóg...) wrzuciła jakieś nowe zdjęcia z analogów.
Zaczęło się od godzinnych rozmów z Rudą na temat fotografii, szkieł, podróży, Włoch...
Zaczęło się od Zenita.
Zaczęło się od wielu godzin spędzonych w samolocie, pociągu, autobusie, metrze. Od budzenia się w Krakowie, Londynie, Bradze, Turynie, Pavii. Od tego, żeby być wszędzie byle nie w Breslau. Gypsy lifestyle zawsze bardziej mnie pociągał i uszczęśliwiał, niż ciepłe kapcie i wieczorki przed telewizorem.

A może wcale nie? Może zaczęło się od pierwszej rolki.
A więc, mili państwo: pierwsza rolka. Praga. Marzec. Szósta rano i wciąż powracające pytanie: gdzie podziali się wszyscy ludzie?!


Image Hosted by ImageShack.us


Do Pragi dotarliśmy o nieludzko wczesnej porze i byliśmy zdziwieni kompletnym brakiem ludzi na ulicach.

Image Hosted by ImageShack.us

Dopiero potem przypomnieliśmy sobie, że jest sobota i zapewne większość odsypia piątkową noc. Jedynie po moście Karola snuły się niedobitki turystów. Cudna była taka Praga o poranku: senna, zamglona, cała nasza. Emma jest Greczynką i poznałyśmy się milion lat temu, na wolontariacie we Włoszech. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu i wiedziałam, że jeszcze się zobaczymy. Widujemy się co pół roku. Ivo pochodzi z Bułgarii i przez ostatnie sześć miesięcy był Erasmusem na mojej uczelni.


Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Byliśmy tak zmęczeni, że jedyne o czym marzyliśmy, to jakiś bar z kawą albo ciepłą herbatą. O szóstej rano na Hradczanach trudno o jakikolwiek otwarty lokal. Pozostało nam czekać. Pierwszy randolmalnie napotkany kelner w zaczynającej dopiero co swój dzień kawiarni wydawał nam się wybawieniem. Emma, której naturalny urok działa na pracowników wszystkich sektorów usługowych jak magnes, podeszła do pana z wypisanym na twarzy "kawy, błagam!" i pan obsłużył nas w przysięgam, mniej niż trzydzieści sekund.

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

1 komentarz:

  1. jeny, jak ja lubię te Twoje zdjęcia z Pragi! ostatnie bomba. brakuje mi takich cudacznych efektów z nikonem.. ;)

    OdpowiedzUsuń